Cierpliwość...
nigdy nie była moją mocną stroną, ale teraz sama siebie podziwiam, że zaciskam zęby, chociaż hurtownia budowlana nawala z terminem dostawy , ale jak to się mówi: Cena Czyni Cuda i dlatego dalej trwamy przy tej naszej hurtowni.
Od środy czekaliśmy na nasze kominy, w końcu dotarły... w sobotę "w samo południe". Mam nadzieję, że jutro częściowo staną. Jak dobrze, że druga połówka ma wolne, to pojedzie i sprawdzi, bo czas goni. Jak postawią kominy, to ułożą strop. Jak ułożą strop, to go zaleją i... tydzień odpoczynku.
Każdy wyjazd na naszą ulicę Oliwkową kończy się zaskoczeniem i to nieze względu na postępy na placu budowy, ale dlatego, że domy zaczynają tam wyrastać jak grzyby po deszczu. W zeszłym tygodniu nowi przyszli sąsiedzi rozpoczęli walkę, jak tak dalej pójdzie, to... w przyszłym roku będzie JEDNA WIELKA PARAPETÓWA, hahaha. Niestety, widok z kuchni wtedy też się prawdopodobnie zmieni i zamiast obrazka, jak poniżej...
będzie widok na dom sąsiada. No cóż, nie można mieć wszystkiego.